Pracuję na Intensywnej Terapii Noworodka. Tam dzieci mają zaledwie 550g i są zdane tylko na nas…

Kochani… pozwólcie, że jako położna wypowiem się również na temat ostatnich decyzji w naszym państwie.

Nie żyjemy w kraju składającym się tylko z katolików, ale prawo do życia nie jest kwestią tylko chrześcijan, dotyczy każdego człowieka. Narodziny i śmierć, są nieodłączną częścią człowieczeństwa.

Pracuję na Intensywnej Terapii Noworodka. Tam dzieci mają zaledwie 550g i są zdane tylko na nas… położne i lekarzy. Nieraz wydaje się nam, że możemy wszystko… manewrujemy parametrami stanu ogólnego dziecka góra/dół, lewo/prawo. Jesteśmy Bogami… ach!
Ale czy na pewno? Przychodzą momenty, w których jesteśmy bezradni…

Ta praca uczy mnie bardzo pokory. Wiele razy jest mi ‚przypominane’, że Jeden jest Pan Życia i Śmierci i nie do nas należy decyzja o życiu drugiego człowieka, nawet gdyby to życie miało trwać kilka minut, albo być wypełnione cierpieniem. Jakie ja mam prawo do tego, by je kończyć?

Widziałam twarz matki, która może potrzymać swoje maciupkie (dosłownie) dziecko przez kilka minut, aż do jego naturalnej śmierci na swojej klatce piersiowej. Uwierzcie… Jej twarz.. nie do opisania… wątpię, żeby kiedykolwiek ten moment zapomniała… a jeszcze, żeby go kiedykolwiek żałowała… ani żałowała, że ciążę donosiła na tyle, ile mogła… że urodziła.

Nie oceniam tych kobiet, które się buntują. Nie wiem co bym czuła jako matka, gdybym się dowiedziała, że moje dziecko urodzi się z bezmózgowiem, umrze zaraz po porodzie, czy będzie żyło, ale z dodatkowym chromosomem. Ale decyzja o tym czy ono ma żyć czy nie, nie należy do mnie. Ani ono, to nie moja własność.
Jeśli go dostałam pod opiekę choćby tylko in utero pod moim sercem, a po porodzie miałoby umrzeć, to dar. Bo życie to dar, każde. I nie mówię: ‚to nic Mamo, drobnostka’. Bo nawet nie śmiem twierdzić, że choć w połowie byłabym w stanie wyobrazić sobie Twoje cierpienie i bunt i złość na wieść o ciąży, która nie jest wg Twoich marzeń o zdrowym dziecku (przecież marzyć o braku cierpienia i komplikacji, to nie grzech).

Jeśliby miało jednak przeżyć z ciężkimi wadami, to znów… nie wiem co bym czuła.. ale wiem, że życie wymaga często rzeczy, które wydają się być ponad nasze siły. I będzie zapewne ciężko w cholerę… ale dasz radę Kobieto.

Ostatnia myśl… proszę… żyjmy tu i teraz, nie wracajmy do czasów pana Hitlera… inny motyw… czyn ten sam…
!!
Kochani… co my mamy w tych naszych głowach, że debatujemy nad tym… czy ten człowiek może żyć czy nie może żyć?

[No uff… to chyba tyle… jeśli dotrwałeś do końca… żyj i kochaj Życie, bo KAŻDEMU z nas jest ono dane raz.]
Buziaki!

Agnieszka H.