Już niedługo pójdę do nieba…

Już niedługo pójdę do nieba…
Święty Franciszek z Fatimy

Przy trzecim zjawieniu się Anioła obecność nadprzyrodzoności była jeszcze silniejsza niż poprzednio. Przez kilka dni Franciszek nie odważył się nic mówić. Później powiedział:
– Lubię bardzo oglądać Anioła. Najgorsze jest to, że potem nie jestem zdolny do niczego. Nawet chodzić nie mogę. Nie wiem co mi jest.
W kilka dni później, gdy już powróciliśmy do normalnego stanu Franciszek zapytał:
– Anioł dał Ci Komunię Świętą. Ale co dał nam, Hiacyncie i mnie?
– To była także Komunia Święta – odpowiedziała Hiacynta nieopisanie szczęśliwa.
– Czy nie widziałeś, że Krew kapała z Hostii?
– Ja czułem, że Bóg jest we mnie, ale nie wiedziałem jak to się stało.

Pewnego dnia powiedział do mnie:
– Cieszyłem się na widok Anioła. A jeszcze większą radość odczuwam na widok Naszej Pani. Ale najpiękniejszy był Pan Jezus w tym świetle, które Nasza Pani włożyła nam do serca. Tak bardzo kocham Boga! Ale On jest smutny z powodu tylu grzechów! My nie śmiemy grzechu popełnić.

Gdy pewnego dnia okazywałam niezadowolenie z powodu prześladowania powstającego przeciw mnie w rodzinie i poza nią, próbował mnie pocieszyć i powiedział:
– Przestań! Czy Nasza Pani nie powiedziała ci, że będziemy musieli wiele cierpieć…

Kiedy w kilka dni po pierwszym zjawieniu się Naszej Pani przyszliśmy na pastwisko, wdrapał się na wysoką skałę i wołał do nas:
– Nie przychodźcie tutaj! Zostawcie mnie samego!
– Dobrze!
Razem z Hiacyntą zaczęłyśmy łapać motyle… O Franciszku zapomniałyśmy. Gdy nadeszła pora obiadowa zauważyłyśmy, że Franciszka nie ma. Poszłyśmy go zawołać:
– Franciszku, czy nie chcesz przyjść na podwieczorek?
– Nie. Jedzcie spokojnie, ja odmawiam różaniec. Przyjdę się modlić, zawołaj mnie potem.
Kiedy go znowu poszłam wołać, powiedział mi:
– Przyjdźcie tutaj do mnie, aby się modlić.
Weszłyśmy na szczyt skały, gdzie starczyło z ledwością miejsca, abyśmy mogli w trójkę klęczeć, a ja zapytałam go:
– Ale co ty tu robisz tak długo?
– Myślę o Bogu, Który jest taki smutny z powodu tylu grzechów! Gdybym tylko był zdolny do zrobienia Mu radości!

W czasie trzeciego objawienia Franciszek był najmniej przejęty wizją piekła, choć także zrobiła na nim wielkie wrażenie. Największe wrażenie na nim zrobił i całą uwagę skupił Bóg, Trójca Przenajświętsza w tym świetle ogromnym, które nas przenikało do głębi duszy. Potem powiedział:
– Myśmy płonęli w tym świetle, które jest Bogiem i nie spaliliśmy się. Jakim jest Bóg! Tego nikt nie zdoła wypowiedzieć! Ale jaka szkoda, że On jest taki smutny. Gdybym Go mógł pocieszyć…

Pewnego dnia pytano mnie, czy Nasza Pani kazała nam się modlić za grzeszników. Odpowiedziałam przecząco. Gdy wypytywano Hiacyntę, zaraz mnie zawołał i powiedział:
– Teraz skłamałaś! Jak mogłaś powiedzieć, że Nasza Pani nie kazała nam się modlić za grzeszników? Czy nie kazała nam się modlić za grzeszników?
– Za grzeszników nie! Kazała modlić się o pokój, żeby wojna się skończyła. Za grzeszników kazała ponosić ofiary.
– Rzeczywiście! A ja myślałem, że skłamałaś.

Kiedyś powiedziałam mu, że po 13 września, że w październiku ukaże się nam także Nasz Pan , ucieszył się bardzo.
– Ach, jak to dobrze! Dotychczas widzieliśmy Go dopiero dwa razy, a ja Go tak kocham!
Od czasu do czasu pytał:
– Ile jeszcze dni brakuje do 13? Nie mogę się już doczekać, żeby zobaczyć Pana Jezusa…

Franciszek był małomówny. Często odnajdowałyśmy go za jakimś murem lub krzakami, gdzie się ukrywał. Tam modlił się na kolanach albo rozmyślał:
– Pan Jezus jest taki smutny z powodu tylu grzechów.
Pewnego dnia zapytałam go:
– Franciszku, co wolisz: pocieszać Pana Jezusa, czy nawracać grzeszników, żeby już więcej dusz nie szło do piekła?
– Odpowiedział:
– Wolę pocieszać Pana Jezusa…

Podczas gdy owce się pasły skakaliśmy ze skały na skałę. Franciszek jak to było jego zwyczajem, usunął się do otworu skalnego.
Po dłuższej chwili słyszeliśmy, jak krzyczał wołając nas i Matkę Boską. Zaniepokojone, zaczęłyśmy go szukać. Trwało jednak trochę czasu zanim go odnalazłyśmy, drżącego ze strachu; ciągle klęczał i był tak przerażony, że nie mógł wstać.
– Co ci jest? Co się stało?
Głosem na wpół stłumionym ze strachu powiedział:
– Tu było jedno z tych zwierząt piekielnych, które pluło na mnie ogniem.
Kiedy Hiacynta zaczęła się bać na myśl o piekle, on ją uspokajał:
– Nie myśl o piekle! Myśl raczej o Jezusie i Maryi!

Pewnego dnia spotkałam moją siostrę Teresę, od niedawna zamężną i mieszkającą w Lomba. Przyszła na prośbę innej kobiety z pobliskiej wioski, której syna uwięzili oskarżając go. Już nie pamiętam o jaką zbrodnię. Gdyby nie mógł wykazać swej niewinności, byłby skazany na wygnanie lub przynajmniej na wieloletnie więzienie. Idąc do szkoły opowiedziałam o tym moim kuzynom. Franciszek powiedział:
– Słuchaj! Podczas gdy Ty pójdziesz do szkoły, ja pozostanę z Jezusem ukrytym i będę Go o to prosił.
Po wyjściu ze szkoły przyszłam po niego i zapytałam:
– Czy prosiłeś o tę łaskę Pana Jezusa?
– Tak! Powiedz twojej siostrze, że za kilka dni ten syn wróci do domu.
Rzeczywiście kilka dni później biedny chłopak był już w domu i 13 przyszedł z całą rodziną podziękować Matce Boskiej za otrzymaną łaskę.

W czasie choroby Franciszek był zawsze pogodny i zadowolony. Czasami go pytałam:
– Bardzo cierpisz Franciszku?
– Dosyć, ale nic nie szkodzi. Cierpię, aby pocieszać Naszego Pana. Już niedługo pójdę do nieba.
– Tam nie zapomnij prosić Naszą Panią, żeby mnie też wkrótce zabrała.
– O to nie będę prosił! Ty doskonale wiesz, że Ona cię tam jeszcze nie chce.

Po Komunii świętej w dzień przed śmiercią powiedział do swej siostrzyczki:
– Dzisiaj jestem szczęśliwszy od Ciebie dlatego, że mam w Moim sercu Jezusa Ukrytego. Idę do nieba…

/wspomnienia Łucji z Fatimy/