Przyszłam was prosić, odmawiajcie codziennie różaniec…

13 maja bawiliśmy się z Hiacyntą i Franciszkiem na szczycie zbocza Cova da Iria. Budowaliśmy murek dookoła gęstych krzewów, kiedy nagle ujrzeliśmy jakby błyskawicę.
– Lepiej pójdźmy do domu – powiedziałam do moich krewnych – zaczyna się błyskać, może przyjść burza.
– Dobrze – odpowiedzieli.
Zaczęliśmy schodzić ze zbocza, poganiając owce w stronę drogi. Kiedy doszliśmy mniej więcej do połowy zbocza, blisko dużego dębu, zobaczyliśmy znowu błyskawicę, a po zrobieniu kilku kroków dalej, ujrzeliśmy Panią w białej sukni, promieniującą jak słońce. Jaśniała światłem jeszcze jaśniejszym niż promienie słoneczne, które świecą przez kryształowe naczynie z wodą. Zaskoczeni tym widzeniem zatrzymaliśmy się.
Byliśmy tak blisko, że znajdowaliśmy się w obrębie światła, które Ją otaczało, lub którym Ona promieniała, mniej więcej w odległości półtora metra. Potem Pani powiedziała:
– Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię!
– Skąd Pani jest? – zapytałam.
– Jestem z Nieba!
– Czego Pani ode mnie chce?
– Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez sześć kolejnych miesięcy, dnia 13 o tej samej godzinie. Potem powiem kim jestem i czego chcę…

– Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia (…) jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników?
– Tak, chcemy!
– Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą!

Wymawiając te ostatnie słowa (łaska Boża…) rozłożyła po raz pierwszy ręce przekazując nam światło tak silne, jak gdyby odblask wychodzący z Jej rąk. To światło dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle. Pod wpływem wewnętrznego impulsu również nam przekazanego, padliśmy na kolana…

Po chwili Nasza Droga Pani dodała:
– Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!
Potem zaczęła się spokojnie unosić w stronę wschodu i wreszcie zniknęła w nieskończonej odległości. Światło, które Ją otaczało zdawało torować Jej drogę… widzieliśmy jak się niebo otwierało…

/wspomnienia Łucji z Fatimy/