W muzyce „fermata” to taki znak…

W muzyce „fermata” /z języka włoskiego dosł: zatrzymanie/ to taki znak, który dowolnie przedłuża wartość rytmiczną dźwięku, pozwala wybrzmieć często całemu akordowi , tak długo jak tego chce artysta, a kompozytor zapisuje fermatę w utworze w miejscu, które uważa za wyjątkowo ważne.
Podobnie tym świadectwem, chciałabym pozwolić wybrzmieć temu, co Bóg czyni w sercach ludzi, opowiedzieć Jego cuda, chciałabym na chwilę zatrzymać piękno Jego Nieskończonej Miłości… bo czy jest coś ważniejszego niż opowiadanie o wielkich dziełach Boga?!
Proszę o wyrozumiałość wszystkich, którzy będą czytali ten tekst. Zdaję sobie sprawę, że świadectwo to przede osobiste doświadczenie czy przeżycie bliskości Boga. Poproszono mnie jednak by napisać o przeżyciu wielu osób, więc spróbuję to połączyć.
Rekolekcje w Danii prowadzone są od ośmiu lat, raz w roku w listopadzie. Pomysł i pragnienie, żeby tam się odbywały, zabrali do Danii wyjeżdżając tam do pracy  Dorota i Grzegorz, ze wspólnoty BETLEJEM. Poprosili wtedy Ks. Tadeusza o poprowadzenie, a przyjaciół ze wspólnoty o przygotowanie rekolekcji, podobnych do tych, które we wspólnocie przeżywamy od początku jej powstania. Potem zaprosili na weekendowy wyjazd dosłownie wszystkich Polaków z rodzinami, których poznali na emigracji w Danii. Tak to się zaczęło…
Rekolekcje przez 7 lat odbywały się w Sostrup w przepięknym ośrodku prowadzonym przez Siostry Cysterki .
W tym roku pierwszy raz rekolekcje odbyły się na terenie parafii w Sonderborg, ponieważ Siostry zmuszone były latem tego roku do opuszczenia swojego klasztoru.
Na początku wszystko tak jak przed ośmiu laty, było trudne. Nie było ośrodka, miejsc zakwaterowania (dla rodzin, często z małymi dziećmi), możliwości przygotowania posiłku itp. itd. Trudne okazało się nawet ułożenie planu tak, by blisko 100 osób mogło uczestniczyć w rekolekcjach, dorośli, młodzież, dzieci – każdy według swoich potrzeb i możliwości, mając do dyspozycji jedynie kaplicę i jedną salę konferencyjną… /każdy kto choć raz uczestniczył w takich rekolekcjach z małymi dziećmi, łatwo potrafi sobie wyobrazić jakie to jest wyzwanie : ) /.
Pragnienie i głód Boga okazał się jednak większy od wszystkich trudności… Polacy od lat mieszkający w Danii, nawet słyszeć nie chcieli o tym, że rekolekcje mogłyby się nie odbyć.
Wszystko zaczęło się Eucharystią w piątek wieczorem. Nieskończona Miłość Boga zaczęła się na nas wylewać…
Od razu przydał się zestaw odsłuchowy do tłumaczenia na bieżąco, który przywieźliśmy ze sobą, wiedząc, że mogą przyjść osoby nie znające języka polskiego. Ciekawe było późniejsze świadectwo tych osób, że kiedy słyszeli wprost do ucha słowa Homilii, Modlitwę Eucharystyczną, Słowa Przeistoczenia w swoim ojczystym języku, przenikało ich to tak wielką mocą, jak nigdy wcześniej. Odbierali te słowa tak, jakby Bóg mówił tylko do nich, prosto do serca.
W sobotę każda nauka rekolekcyjna kończyła się modlitwą za siebie nawzajem. Prosiliśmy wspólnie Boga, by swoją Miłością dotykał wszystkich naszych spraw a przede wszystkim nas samych, żeby zostawiał w nas i wokół nas znaki Swojej obecności… I tak się działo!
O godzinie 15.00 miała rozpocząć się Droga Krzyżowa, kiedy 5 minut wcześniej po krótkim spacerze wchodziliśmy do kaplicy, wokół budynku pojawiła się przepiękna tęcza, ale to był tylko widoczny znak tego, jak wszystkich nas w czasie tego nabożeństwa obejmowała Boża Miłość. Prowadzeni modlitwą i rozważaniami Ks. Tadeusza, a także włączając się w śpiew, byliśmy blisko Jezusa cierpiącego, przeżywaliśmy ból Boga i jednocześnie odkrywaliśmy Jego największą miłość do nas!  To, że wolał Sam cierpieć, niż miałaby się stać krzywda Jego przyjaciołom… że wybaczał Swoim katom… byliśmy tak zasłuchani i zapatrzeni w Jezusa, że nie słyszeliśmy gaworzenia i biegania dzieci… a godzinna modlitwa okazała się krótką chwilą…
Wieczorna i poranna Adoracja Najświętszego Sakramentu były tak zaplanowane, by rodzice małych dzieci mogli w niej uczestniczyć na zmianę – wieczorem tatusiowie, żeby mamy mogły położyć dzieci spać, rano mamusie… Wiedzieliśmy, że to będzie trudne, bo dojazd daleki, dzieci zmęczone itp. itd. Pomyśleliśmy, że jeśli na wieczorną albo poranną Adorację nikt nie da rady przyjść, to sami  będziemy trwać przed Bogiem, modląc się za wszystkich…
Okazało się, że przyszło tak wiele osób, że kaplica była wypełniona wieczorem i rano. Przyjechali też ludzie z pobliskich parafii. W czasie Adoracji każdy otrzymywał indywidualne błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Modląc się w tej bliskości Boga ludzie przeżywali tak wielką Jego obecność i miłość, że często słychać było głośny płacz i widać było łzy…
Niedzielna Eucharystia była sprawowana dla całej parafii. Uczestniczyli w niej ludzie różnych narodowości. Po rozdaniu zestawów słuchawkowych okazało się, że było ich potrzeba dokładnie tyle, ile przywieźliśmy, co do jednego : ) Ciekawe też, że w szary dzień, właśnie w czasie Mszy Świętej słońce przepięknie rozświetlało wszystkie witraże. Doświadczenie obecności Boga przenikało nas wszystkich!
Głęboko o tym przekonana chcę dziś zaświadczyć, że całe rekolekcje były wielkim wylaniem się Ducha Świętego. Trudno napisać  to, co działo się w sercach ludzi… Jednak we wszystkich rozmowach niezmiennie powtarzało się: doświadczyłem bliskości Boga… Jezus mnie dotknął… Bóg mnie uzdrowił…  teraz wiem, że Bóg mnie kocha… odpocząłem w Bogu… Bóg zmienił moje serce…
Pewien przystojny starszy Pan, Duńczyk, który nie wiedzieć skąd dowiedział się o tych rekolekcjach i przyjeżdżał pociągiem codziennie kilkanaście kilometrów; który cierpliwie słuchał wszystkich konferencji, zostawał każdego dnia do końca, /właściwie tylko o jednym posiłku/  powiedział takie świadectwo : „Byłem protestantem, potem zacząłem szukać Boga i przekonwertowałem się na katolicyzm, przeczytałem wiele duchowych książek  i wydawało mi się, że poznałem Boga. Jednak TO co tu przeżyłem przez te dwa dni przerosło wszystko, co sobie wyobrażałem. Tu doświadczyłem Boga głębiej i mocniej niż przez całe moje życie.”
W Danii doświadczyliśmy też w sposób szczególny jak ogromnym darem i łaską jest komunia wiernych i to, co Św. Pallotti genialnie pisał o współpracy i współdziałaniu w Zjednoczeniu Apostolstwa Katolickiego. Trudno wymienić wszystko, co pozwoliło, by te rekolekcje się odbyły, ale może warto napisać choć o kilku małych zaangażowaniach, bo każde z nich w efekcie było bezcenne.
Zacznę od modlitwy osobistej każdego z nas i modlitwy wielu zaprzyjaźnionych wspólnot /zakonnych i świeckich/, potem tłumaczenie na duński tekstów i drukowanie pamiątkowych obrazków, oraz materiałów do katechez dla dzieci i pantomimy dla młodzieży, przygotowywanie śpiewów po polsku, duńsku i angielsku, zorganizowanie możliwości zakupu Biblii, wynajęcie konferencyjnych zestawów odsłuchowych do tłumaczenia na bieżąco, zorganizowanie cateringu, bazy noclegowej, przyjęcie w domach wielu rodzin…
A wszystko po to, by mogło się wydarzyć to, co NAJWAŻNIEJSZE! By Bóg mógł mocą Kapłaństwa i Sakramentów dokonywać w nas Swoich dzieł, by mocą głoszenia Słowa mógł objawiać Swoją Miłość, byśmy mogli doświadczyć Jego bliskości…
Wyjeżdżając wiedzieliśmy, że zrobiliśmy tylko to, co powinniśmy byli wykonać. Najważniejsze  było dla każdego z nas osobiste spotkanie z Jezusem.
Chcę zakończyć bardzo osobistym świadectwem. Dla mnie rekolekcje w Danii były czasem czułej obecności Boga, doświadczeniem schronienia w Jego Miłości, zachwytem…
Bądź Ukochany Ojcze Synu i Duchu Święty!
gosia
listopad, 2014