Moje wylanie – świadectwo

Swoje wylanie Ducha Świętego przeżyłem mając 16 lat. Dziś, kiedy zbliżam się powoli do „czterdziestki”, pamiętam je tak samo dobrze, jakby było to wczoraj. To przeżycie spowodowało, że zacząłem traktować Boga na serio, jak żyjącą i działającą osobę, z która można się osobiście spotkać. Umożliwiło mi codzienne wsłuchiwanie się w głos Boży w głębi serca i w głębi umysłu, tak aby lepiej Mu służyć i podporządkować Mu swe życie.

Uczestniczyłem w „Seminarium Odnowy w Duchu Świętym”. Starałem się je przeżywać jak najlepiej i z czystym sercem. Pamiętam, że co tydzień się wtedy spowiadałem i codziennie przystępowałem do Komunii Świętej. W jednym z końcowych tygodni zaplanowana była modlitwa o wylanie, w trakcie której prowadzący modlili się nad każdym z uczestników, a następnie wkładali na niego ręce z prośbą o to, aby otworzył się na działanie Ducha Świętego i przeżył to samo, co Apostołowie i Maryja w Wieczerniku.

Wieczór przed zaplanowanym wyjazdem wspólnoty spędziłem pisząc w zeszycie (mam go zresztą do tej pory) swoją własną modlitwę, która miała mi pomóc modlić się z innymi następnego dnia. Za radą księdza prowadzącego seminarium, składała się ona z paru części. Było to wyznanie wiary w jedynego Boga i wyrzeczenie się szatana oraz grzechu, dziękczynienie za to, co już do tej pory Bóg zdziałał w moim życiu, prośba o konkretne dary Ducha Świętego, a na sam koniec modlitwa uwielbienia i otwarcie się na Pana.

Kiedy już moja modlitwa była gotowa, przeczytałem ją, modląc się nią z całego serca. I wtedy, w ciszy, bo wszyscy w domu już spali, poczułem nadchodzącą powoli, wibrującą falę, która zbliżyła się do mnie i przeszła przeze mnie, napełniając mnie uczuciem głębokiego wewnętrznego pokoju. Wtedy właśnie pomyślałem, że chyba mógłbym się modlić w językach. Rzeczywiście, kiedy spróbowałem, moje usta zaczęły produkować zupełnie nieznane mi słowa, które układały się w całe frazy. Potem w ciągu nocy budziłem się i zasypiałem kilka razy, modląc się w językach wypełniony uczuciem głębokiego pokoju.

Następnego dnia, kiedy podczas modlitwy za mnie inni animatorzy wkładali na mnie ręce, modliłem się razem z nimi w językach. Nie odczuwałem żadnych innych emocji poza owym uczuciem pokoju w sercu oraz głębokiej wdzięczności Bogu za to, co mi uczynił. Do tej pory nie przywiązuję specjalnej wagi do przeżyć, jakie miałem w trakcie wylania, ponieważ sądzę, że Duch Święty posłużył się nimi w moim wypadku tylko po to, aby mnie poinformować, że Jest. Całe swe doświadczenie opieram bowiem tylko na wierze w słowa Jezusa, który mówi: „…o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13) i w słowa Świętego Piotra, „Bo dla was jest obietnica (Ducha Świętego) i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz” (Dz 2,39). Dar Ducha Świętego uzdolnił mnie do dawania świadectwa o tym, że Jezus naprawdę powstał z grobu, żyje i działa wśród nas także dzisiaj. Darami, które otrzymałem służę we wspólnocie, a szczególnie, gdy głoszona jest ewangelia. Jednak przede wszystkim wylanie stało się dla mnie początkiem życia w uległości Duchowi Świętemu. Jest dla mnie znakiem i nieustannym przypomnieniem, że nic nie jest w stanie oddzielić mnie od miłości Boga.

Nie wyobrażam sobie mojego dojrzałego życia chrześcijańskiego bez doświadczenia wylania Ducha Świętego.

Bogu niech będą dzięki, że pozwolił mi doświadczyć mocy Ducha Świętego.

Grzegorz 29.08.2006