Posłuszeństwo – świadectwo

Posłuszeństwo, to jedna z tych cnót, łask, na którą rozeznanie czekałem prawie 42 lata. Dzień, w którym doświadczyłem łaski bycia posłusznym był dla mnie tak samo ważny jak dzień, w którym świadomie przyjąłem Pana Jezusa jako swojego Pana.

Posłuszeństwo to dar, którą osoby konsekrowane ofiarują w ramach jednego ze swoich ślubów (czystości, ubóstwa i posłuszeństwa) zastanawiałem się nad tym, jak to wykorzystać w Małżeństwie, które też jest sakramentem tak jak i Kapłaństwo. Zastanowił mnie również fakt, że „ludzie” nie wyobrażają sobie Kapłaństwa bez BOGA,(ja też nie), ale Małżeństwo bez BOGA, to już sobie potrafią wyobrazić :-))). Małżeństwo bez Boga to związek a nie sakrament. Czasami myślałem, że Kapłaństwo i Małżeństwo, to przecież dwa zupełnie niezależne światy. Jednakże są to sakramenty, w których działa ten sam Bóg z tą samą nieograniczoną Miłością. No, ale nadal nie znajdowałem miejsca dla Posłuszeństwa. Podczas jednej ze spowiedzi kapłan powiedział mi: Małżeństwo i miłość Małżonków to Sanktuarium, do którego zapraszajcie wspólnie Boga, w waszym Małżeństwie stwarzajcie przestrzeń do Bożego działania. Zaprosiliście Go bowiem w dniu zaślubin do Waszej relacji, zapraszaj Go do każdej rzeczy, która dotyczy waszego Małżeństwa, uświęcaj Małżeństwo poprzez obecność Boga we wszystkim…

Czy w ogóle może istnieć Sanktuarium bez Boga???… Zawirowania codzienności rozproszyły moje poszukiwania Posłuszeństwa. Podczas jednej z wielu wizyt w Warszawie, szukając dobrej książki o św. Wincentym Pallottim, wyszedłem z księgarni pallotyńskiej nabywając „Księgę fundacji” autorstwa św. Teresy od Jezusa. Ta Święta wraz z św. Janem od Krzyża dobijała się do mego serca już od lat wczesnej młodości. Doświadczyłem wielkiej łaski czytając tą książkę. Po jej przeczytaniu doświadczyłem wielkiej radości odnajdując to czego tak długo szukałem.

A zaczyna się tak:
Z własnego doświadczenia przekonałam się, o czym i w wielu książkach czytałam, jak wielkim to dla duszy jest dobrem, nie schodzić nigdy z drogi posłuszeństwa. Na tym bowiem zasadza się postęp w cnocie i w pokorze; na tym polega bezpieczna ufność, którą dobrze jest nam, ludziom śmiertelnym, w sobie zachowywać, dopóki żyjemy na tej ziemi, byśmy nie zbłądzili z drogi wiodącej do nieba. /Św. Teresa od Jezusa „Księga fundacji”/

A skończyło się tak:
Pewnego słonecznego poranka przy sobotnim śniadaniu powiedziałem mojej wspaniałej Małżonce: Będę Ci posłuszny…….Tak mi dopomóż Bóg. Konsternacji, którą wywołałem nie sposób opisać może to temat na inne świadectwo…. Wracając do Posłuszeństwa, św. Teresa od Jezusa, pokazała mi jak będąc posłusznym można nauczyć się pokory wobec Boga, siebie, żony i bliźnich. Zacząłem wykonywać wszystkie czynności, prośby, domniemania, czasami nawet te niewypowiedziane (jak to czasami boli…..pokora), ważne, żeby tą naukę stosować do siebie, a nie uczyć jej innych (nauka innych Posłuszeństwa to niewolnictwo, zniewalanie drugiej osoby…). Ważne, aby mieć w osobie po drugiej stronie partnera, który tego nie wykorzysta :-), choć tak naprawdę chwila, w której zaczyna wykorzystywać Twoje Posłuszeństwo jest Największą lekcją Pokory!!!!! Chwilę tę najlepiej oddać Panu Jezusowi. Żyjąc w Posłuszeństwie bardzo ograniczam swoje EGO, które będzie walczyło o swoją rację. Zobaczyłem jak dużo jest egoizmu w naszej codzienności.

A teraz najważniejsze, zobaczyłem również, jak moje Posłuszeństwo zmienia ludzi wokół, szczególnie tych najbliższych. Zobaczyłem zdziwienie swojej Żony, jak nagle zacząłem zachowywać się trochę nieracjonalnie, trochę inaczej niż dotychczas……, one często są przyzwyczajone do naszego oporu……

Ten proces trwa, to codzienna walka i zmaganie swojej racji i Posłuszeństwa, które zanurzone w Chrystusie ma sens i uświęca mnie i nasze Małżeństwo. Tak naprawdę to chodzi oto: Czy chcesz być w Niebie? czy mieć rację???… Może to duże uproszczenie, ale warto się nad nim pochylić, by się odrobinę przemienić.

Kilka słów na koniec. Słowa, które otwarły przede mną nowe obszary Miłości Bożej.
(…) Posłuszeństwo jest najwyższym i najdoskonalszym stopniem miłości: przestajemy się opierać, unicestwiamy się, umieramy jak Chrystus na krzyżu, oddajemy Umiłowanemu ciało i duszę bez życia i woli, bez własnych dążeń, by mógł czynić z nami, co zechce, jakbyśmy byli trupem. To na pewno najwyższy stopień miłości, zawierający w sobie i przewyższający wszystkie inne (ID). Prawdziwe nadprzyrodzone posłuszeństwo zaczyna się dopiero wówczas, gdy nie ma już żadnych powodów do naturalnego posłuszeństwa. To bardzo trudna rzecz: wzrastać jednocześnie w oczach Boga i w oczach ludzi (CS).
W tym świetle należy widzieć posłuszeństwo. Jesteśmy posłuszni Bogu, a nie człowiekowi. W człowieku widzisz Boga i tylko Boga. A ponieważ żadne wydarzenie nie umknie Jego przemożnej, nieskończonej, wszechpotężnej i kochającej woli, przeto wielką jest rzeczą ukształtować w sobie postawę łagodnego poddawania się splotowi wszystkich ludzkich i naturalnych wydarzeń, które stają się znakiem Bożej woli, unikając jakże łatwych pokus do ucieczki.

Z Posłuszeństwem to warto spróbować, nawet jak nie wyjdzie za pierwszym razem. Ja czasami realizuje pewne projekty, choć nie wszystkie udaje się doprowadzić do końca, ale każda próba coś we mnie zmienia, jestem bliżej Miłości Chrystusa. Powiedziałem też Małżonce, że pewnie ostatnią łaską jaką otrzymam od Boga będzie zobaczenie w każdym, powtarzam, w każdym człowieku „Kościół Boży – Miłość Chrystusa”. Znajduję to w naszej wspólnocie. Gorzej jak pójdę na miasto w inny świat… Mam świadomość swojej małości, ale też ogromnej Miłości Boga, jednak to już temat na inne świadectwo.

Niech Łaska Ducha Świętego pozwala nam wzrastać w Miłości Chrystusa i Posłuszeństwie. AMEN!

Marek
12.12.2008